sobota, 25 stycznia 2014

A ja sobie pozwolę dziś tak troszkę wierszowo. Utworki są mojego autorstwa, więc proszę o wyrozumiałość :) Pachnących wrażeń życzę z okazji nadchodzącej Niedzieli ;)







W pachnącym cieniu oleandrów


W pachnącym cieniu oleandrów
z przeszłością przyszłość spory toczy.
Na przekór wszystkim,
wśród meandrów
próbuję czytać twoje oczy…

Z za rzęsy, niczym iskra złota
słoneczny promień igra z cieniem
WSZYSCY mi mówią – to głupota
a JA im na to….. PRZEZNACZENIE!

Ziarna nadzieją wszechświat krzyczy

karmicznym pyłem karmiąc zmysły
słodkim posmakiem wśród goryczy
próbuję zmyślić nasz czas przyszły

zegarów serca świt zatrzyma
wyrzucę stare kalendarze
zwykle po lecie wraca zima
a co po zimie?   czas pokaże

Z za rzęsy, niczym iskra złota
słoneczny promień igra z cieniem
WSZYSCY mi mówią – to głupota
a JA im na to….. PRZEZNACZENIE!






Poezji królowa


szukaj mnie…

na leśnej polany miłym zaskoczeniu
w białą odziana sukienkę
jaśminowym zapachem
uwodzę tam moich poddanych

zaplątana w świetlne migotania
zza zasłony liści na moje królestwo spoglądam

szukaj mnie…

na polnej ścieżki celu niewiadomym
wietrzną tam jestem królową
pokłon oddają mi zboża
purpurą dla mnie maki płoną

szukaj mnie…

w ruinach starego zamczyska
karetą wspomnień pomykam zaklęta w legendę
w spleśniałych lochach ogień rozpalając
nadzieję niosę zapomnianym słowom

szukaj mnie - tam też jestem królową

szukaj mnie…

w tafli lodu, nim łzą się stanę starego bałwana
rzucę na papier pryzmat wczorajszego światła
zatańczę z promieniem słońca
liżącym nadzieję na zmartwychwstanie

czy jestem królową mój Panie?













wtorek, 21 stycznia 2014

Kobieta - pesymistka też człowiek

Dzisiaj mam, jak to mówią młodzi, DOŁA.
Wszystko jest jakoś nie tak. Męczy mnie brak perspektyw, ciągła niepewność i stres. Budzę się rano z myślą, że może dzisiaj…. I mija kolejny, bezsensowny dzień. 

Wielka tablica z postanowieniami noworocznymi wisi mi przed nosem i wzbudza jeszcze większą frustrację. Kolorowe obrazki poprzyklejane w chwili słabości i nadziei  na lepszy rok uśmiechają się nie moimi ustami. Nad lazurowymi wodami Adriatyku pręży się Beata Tyszkiewicz, gdzieś w głębi Coelho puszcza oko do Koziołka Matołka, wtóruje im Grochola z iskierkami w oczach i bielą zębów jak Hollywoodzka gwiazda. W innym zakątku zakochany amant ściska zachwyconą panienkę( to miała być afirmacja miłości). A tam w samym centrum notatnik i pióro to moja Wena.  Bleee, gdzie w tym wszystkim jestem ja i moje pisanie?

Czy Mapa Marzeń to dobry pomysł na przyszły rok?
Być może nie zaczęła jeszcze działać, gdyż jej nie dokończyłam? ( eureka) 

Więc rada dla tych co mają nadzieję na spełnienie marzeń wskutek wyklejanek: Tu proszę wpisać rady, bo ja nie wiem :)
Mój syn powiedział mi kiedyś że, trzeba mieć CELE -  nie marzenia!

Może w tym coś jest?

sobota, 18 stycznia 2014

Trzecie Oko Anioła ( część ?...)


„…a gdy wybuchnie wulkan nieba lawą promienności budząc twój uśmiech, zaparzę ci kubek kawy i liści jesiennością ozdobię komodę pod oknem…”

X***
Zofia odkłada książkę. Opiera łokcie o blat stołu. Zamyśla się. Zamykając oczy kołysze brodę w zagłębieniu dłoni i widzi jak żółta róża upada pod jej stopy. Słyszy gromkie oklaski i wiwaty widowni. Publiczność wstaje z miejsc, a ona się kłania i kłania i serce jej rośnie i pęcznieje z dumy. Znów ma trzydzieści lat. I nie wie jeszcze, że ta róża…
– Staję się sentymentalna – uśmiecha się do siebie – przydałoby się dorosnąć!
Jest sama, tylko pies Poli leży rozłożony na dywanie i chrapie. Kobieta rozgląda się po nienagannie wysprzątanym pokoju. Ze ściany uśmiecha się do niej baletnica w tanecznej pozie – obraz namalowany przez przyjaciela w czasach, gdy… Zofia zaciska dłoń w pięść i przygryza wargę. Ból, jaki sobie sprawia pozwala nie myśleć. Czując nierówne bicie serca wstaje i otwiera okno. Wychyla się, łapczywie wdychając nasycone wilgocią powietrze. Mdłości ustępują a serce zdaje się uspakajać. Z zarośli za starym młynem nieopodal Odry dolatują do uszu kobiety delikatne trele słowika. Sierpień tego roku był wyjątkowo upalny. Dlatego dolegliwości Zofii powróciły. Kobieta zauważa pod ścianą sąsiedniej kamienicy stadko ptaszków zażywające kąpieli w kopczyku piasku pozostawionym przez robotników po niedawnym remoncie. Bury kot sąsiadów przyczajony za krzakiem czarnego bzu ma nadzieję na łatwy obiad.
 – Jeszcze chwila i będzie jesień – myśli Zofia widząc jak kocisko skrada się zamiatając ogonem pożółkłe liście opadłe ze starej wierzby dzielącej dziedziniec z karłowatym krzakiem bzu.
Od południa niebo zakrywa ciężka granatowa chmura. Słońce jak gdyby nie chcąc ustąpić, maluje chmury różowo-czerwoną poświatą. Ulica pustoszeje. Nieliczni, którzy nie zdążyli schronić się przed deszczem, osłaniają głowy, czym popadnie. Jakaś para młodych ludzi przystaje w bramie. On opierając się o suchy kawałek muru coś jej tłumaczy gestykulując. Ona przez chwilę przysłuchuje się jego wywodom, po czym przysłania mu usta dłonią przerywając jego tyradę. Oboje wybuchają śmiechem.
Zofia widzi jak zakurzony skwer przed kamienicą odzyskuje zieloną barwę, a nad drogą unosi się mgiełka parującej deszczówki. Powietrze nasyca się zapachem mokrej ziemi i gorącego asfaltu. Nareszcie pada.
- Wtedy też było duszno a potem padało - myśli Zofia zamykając okno.
Anna nie lubiła deszczu. Twierdziła, że źle jej robi na cerę i włosy. Że kiedyś wszyscy sparszywiejemy jak te pomidory w polu. I ci, co będą chcieli być normalni, będą musieli żyć w szklarniach chroniąc się przed kwaśnymi deszczami i innymi świństwami.
            Bóg jeden wie, gdzie teraz jest Anna i czy jej cera jest równie delikatna jak była dwadzieścia lat temu?
 Zofia podchodzi do komody, na której rzędem niczym szwadron żołnierzy stoją fotografie. Jedne oprawione są w bogato rzeźbione ramki, inne swą surowością przypominają wiejskie lustra osadzone w bielone drewno a jeszcze inne pozbawione ramy Pola nazywa „antyramami”. Kobieta unosi jedną z nich i wpatrując się w twarz dziewczyny przeciera szybkę rękawem. Z czułością przesuwa palcami po bogatych zdobieniach.
- Gdzie jesteś Aniu?  - Myśli Zofii przywołują siostrę. Ale w odpowiedzi słyszy tylko krople deszczu dudniące o parapet.
 – Jesteście do siebie podobne jak te dwie krople wody.
 Twarz Zofii przybiera blado ziemisty odcień. Bruzdy na czole pogłębiają się i kobieta opiera się o wiekowy mebel by nie stracić równowagi. Odstawia fotografię z namaszczeniem na swoje miejsce.
 – Muszą stać idealnie, bo inaczej Pola będzie się gniewać.

Wspomnienia powracają. Natarczywie zdają się wyglądać z każdego kąta. Na dworze chmury zasłoniły już niebo i w mieszkaniu panuje półmrok. Zofia nie zapala jednak światła. Lubi te wczesno wieczorne chwile. Chwile przeznaczone tylko dla niej. Wyjmuje z etui płytę Edith Piaf i wkłada ją do odtwarzacza .

CDN.

czwartek, 16 stycznia 2014

Dla tych co rano wstają z życzeniami miłego dnia !


                             Mała czarna

Falowałam dla Ciebie
swą głębią
każdego ranka

strzepywałeś
z rzęs swoich
okruchy nocy
moim aromatem

zanurzając we mnie
swego pragnienia
niecierpliwość
sparzyłeś usta

                       pozostałam „ Fusem ”
                             na twoich wargach

                                        ***
                                    nieodgadniony jest los…

                                                          małej czarnej



środa, 15 stycznia 2014

Miltoniowo


Zanim zatęsknicie za prawdziwą wiosną pozwolę sobie podarować wam odrobinę radości z mojego parapetu.

Przedstawiam moją ślicznotkę - Miltonię. Zwykle zakwita na przełomie grudnia i stycznia. Wtedy, jako tło służy jej puszysty śnieg za oknem. Ale tego roku na tle zieleni wygląda równie uroczo.

Zagadką jest dla mnie jej, że tak powiem umaszczenie.

Jej cętki są niewiarygodnie wyraziste, co prowokuje mnie do snucia na jej temat pisarskich fantazji.
Jeszcze nigdy nie pisałam o kwiatach, jako o bohaterach literackich. Może początek roku to czas na takie eksperymenty?

Więc wysiewam na mojej plantacji kwiatowe ziarenko. Ca z niego wyrośnie okaże się w przyszłości.
A może znacie inne roślinki, które poczułyby się dobrze na mojej plantacji?

wtorek, 14 stycznia 2014

Trzecie oko anioła

1***
Przez moment zawahała się. Ale wschodnia ściana galerii zdawała się ją przyciągać. Już w progu wiedziała, w którym kierunku powinna pójść. Zgrabnie omijając nielicznych zwiedzających dotarła do miejsca, gdzie jak się miało później okazać wszystko mogłoby się zacząć. Obraz nie należał do największych i najambitniejszych dzieł autora. Można nawet powiedzieć, że malarz niechętnie go tu umieścił.
 Płótno miało za zadanie zakryć nieestetyczny zaciek na ścianie. A że jego rozmiary odpowiadały żółtawej plamie – pamiątce po powodzi – Piotr za namową teścia i żony wbił w ścianę solidny gwóźdź i „ Droga w głąb siebie” zawisła pomiędzy wijącym się wężem a kroplą rosy wieńczącą odwłok bliżej nieokreślonego owada.
Pola nie miała wątpliwości - coś kazało jej unieść dłoń i dotknąć obraz. Wyczuła ciepło. Najpierw delikatne, biorące początek w koniuszkach palców. Następnie, falując wpijające się w każdy zakamarek jej ciała. Zafascynowana odwróciła głowę. W pobliżu nie było nikogo. Uspokojona świadomością, że nikt jej nie obserwuje zapragnęła tego więcej. I rzeczywiście, postępując krok do przodu, doświadczyła wzmocnienia. Teraz to coś nie tylko buszowało w zakamarkach jej ciała, ale było nią.

 – fantastyczne – szepnęła – niesamowite!

 Czując lekki podmuch na karku odsunęła włosy i rozkoszowała się przyjemnością, jaka w nią wniknęła.Stała tak penetrując palcami powierzchnię obrazu, zachwycając się jego struktura i kunsztem artysty.
 – oczy to wrota duszy córeczko, oczy to wrota duszy! – Głos w jej głowie mobilizował wyobraźnię.

Jak zza światów usłyszała Karinę rozmawiającą z mężczyzną o silnym basowym głosie i kobietę manifestującą swoje wejście zbyt głośnym szczebiotem i dobitnym stukaniem obcasów. Pola pomyślała, że tak stukały obcasy mamy, kiedy to po kłótni z ciotką wyszła z domu, by już nigdy nie wrócić. Ten stukot i niejasno majaczące wspomnienie matki uzmysłowiło jej gdzie się znajduje. Wolno przesunęła dłoń nieco niżej obrazu wyczuwając pod palcami nieokreślonego kształtu wypukłość.
Ktoś przechodząc obok podał jej kieliszek wina. Miało cierpki smak i sprawiło, że uczucie, jakiego doświadczyła przed chwilą znikło. Miała sobie o nim przypomnieć dopiero kilka lat później, kiedy to spacerując ulicami Starego Krakowa natrafiła na podobną galerię.

Ale dzisiaj była wdzięczna swojej przyjaciółce za to, że prawie siłą wyciągnęła ją z domu. Nie zdawała sobie sprawy jak dalece zapomniała o sobie. Jak historia uczucia do Adama zawładnęła jej podświadomością i przyćmiła cele i istotę niej samej.

CDN.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Blogowanie czas zacząć

Stało się!
Rzuciłam ziarenko w ziemię. Nie ma odwrotu, trzeba będzie podlewać. Trzymajcie kciuki za owoce moich pisarskich poczynań. Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i życzę miłej lektury.