poniedziałek, 23 lutego 2015

Słowa kiełkują


W środę, 11 lutego 2015 roku w sali kinowej Gminnego Ośrodka Kultury w Dobrzeniu Wielkim (opolskie) odbyło się spotkanie autorskie, promujące wydanie debiutanckiego tomiku moich wierszy.


Czy ktoś to jeszcze pamięta? 

W kawałku szyby zaklęty
krzyk przerażenia i łza…
Wtopione w stalowe pręty
okruchy życia i rdza

W tumanach pyłu jak ptaki
marzenia frunęły w dal
A ramion samotne wiatraki
pragnęły odgonić ich żal

Zwęglonych istnień naręcza
unosił w pośpiechu wiatr

Gdzieś w świecie jaśniała tęcza...

W World Trade Center
kończył się świat…



W Ramionach Niedoskonałości
Wydawnictwo Alia-Media
data wydania 2014 (data przybliżona)
ISBN 9788393214228
Kategoria poezja
Stron 104

Spotkanie przygotowane i oprawione muzyką do moich wierszy można zobaczyć tu( przepraszam za jakość, nagrane amatorską kamerą):



Było wyjątkowo :) Wzruszyłam się bardzo. Opowiem wkrótce...

Gdyby ktoś chciał obejrzeć w ładniejszym opracowaniu zapraszam na stronę mojej koleżanki po piórze ;) http://zapiskinaserwetkach.blogspot.com/2015/02/w-ramionach-niedoskonaosci.html



2 komentarze:

  1. Ciekawa jestem relacji ze spotkania od strony...osoby występującej. Dla widza to przyjemny wieczór, ale wyobrażam sobie, że osoby na scenie może zżerać trema. Mnie by zeżarła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie ludzie sobie radzą z tremą. Jednych mobilizuje innych blokuje  Ja staram się odpowiednio przygotować do spotkania z widownią. Ale nie zawsze jest na to czas. I wtedy improwizuję. Czuję się bezpieczniej, gdy na scenie jest jeszcze jakaś osoba prócz mnie. Wtedy można zagaić rozmowę, odwrócić uwagę i to, co akurat „ uciekło” powraca.
      W moim przypadku, nie jest dobrze, gdy moje wystąpienie przypada na koniec „przedstawienia”. Tak, jak to było na przykład na moim wieczorku autorskim. Cały czas w głowie układałam sobie w kolejność podziękowań i bałam się, że kogoś pominę, a byłoby to niewybaczalne, gdyż robiąc to na żywo nie można cofnąć czasu i się poprawić. Pisząc coś, można wrócić do początku, coś wykreślić, dopisać etc. A w mowie nie ma odwrotu, jak się coś powie lub nie to tak zostanie usłyszane. Dopiero po obejrzeniu nagrania mogłam przeżyć mój wieczór autorski w pełni, ale i wtedy miałam do siebie wiele zastrzeżeń.
      Więc myślę, że im częściej występuje się publicznie, tym większy ma się dystans do widowni i do tego, co akurat chce się powiedzieć.
      Kilka lat temu, mój kolega Adam wręcz zmusił mnie do wejścia na scenę i co gorsza kazał mi śpiewać. A muszę powiedzieć, że jedynym UTWOREM, jaki znałam było „ A wszystko te czarne oczy….” Jak przypomnę sobie tamte lata, to jeszcze teraz robie się czerwona .
      Jednym z innych usypiaczy tremy jest alkohol. W moim przypadku nie działa, bo dostaję od niego głupawki i dopiero zapominam przysłowiowego języka w gębie. Ale muszę powiedzieć, że znam osoby, które w ten sposób sobie radzą z tremą.
      Żeby nie było – kieliszek, który stał na stoliku podczas promocji tomiku wiersz był napełniony sokiem.
      No i tak o tej tremie to można by pisać i pisać. Za każdym razem jest inna i niepowtarzalna. Bardzo wiele zależy od widowni. Gdy czuje się pozytywną energię płynącą od ludzi, trema znika i pozostaje tylko radość z możności dzielenia się sobą z tymi, którzy akurat tego potrzebują.

      Usuń

Dziękuję, za każde słowne ziarenko, które tu zostawiasz.