wtorek, 31 marca 2015

Ziarnko do ziarnka...

            Przed książkowo i po książkowo





          Zastanawiam się jak mało miałam czasu zanim wydałam tomik, i jak mało go mam teraz, gdy książka zaczyna żyć własnym życiem? Jaka byłam ja, gdy pisałam wydane wiersze, a jaka jestem po ich wydaniu? Mój wyimaginowany portret szczęśliwej pisarki legł w gruzach. Od jakiegoś czasu przestałam się czuć dobrze sama ze sobą. Rano patrząc w lustro zastanawiam się czy tam w środku osoby, którą widzę jest jeszcze dawna Danuta. Lekkość, z jaką przychodziło mi beztroskie, spontaniczne pisanie nagle gdzieś uleciała. Pisząc analizuję każde słowo; każda pojawiająca się myśl, nie jest już obłoczkiem, ale ołowianą kulą przykutą do mojej nogi. Nagle otaczający świat wlepia swoje oczy w moją postać. Analizuje i poucza, co powinnam, jak powinnam, gdzie powinnam i z kim powinnam… Nagle widzę siebie nie swoimi oczami. I jestem zdziwiona, że jestem tak inna od siebie samej. To tylko tomik poezji – mówię sobie – te wiersze istniały już wcześniej i były czytane po wielokroć, więc trudno mi pojąć, co się właściwie dzieje. Niby nic, parę spotkań autorskich, kilka recenzji, jakiś wywiad, rozmowy zwykle z życzliwymi mi osobami…, ale jednak nie jest tak, jak było dawniej, wiersze zebrane w jednej małej książeczce emanują niezwykłą energią. Wciąż domagają się uwagi i nie pozwalają o sobie nie myśleć. Miałam nadzieję na zakończenie jakiegoś etapu mojej życiowej drogi ( wydam, zapomnę i pójdę dalej, wszak mam jeszcze tyle do zrobienia). Zdawać by się mogło, że powinnam czuć się spełniona i szczęśliwa, a jednak… Chyba jestem jakimś odmieńcem. Mam tylko taką nadzieję, że to przejściowy stan i wszystko wróci do normy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, za każde słowne ziarenko, które tu zostawiasz.