czwartek, 17 sierpnia 2017

Banalne uczucie


Zakochałam się kiedyś bez sensu
tak po prostu, w jesienne południe
jeden dotyk, tembr głosu i uśmiech

Jak ballada się w słowa układał
ten mój banał namiętnie radosny
jeszcze płochy, dziewiczy i prosty

Próbowałam nie myśleć, nie kochać
a on wersy mi w wierszach przestawiał
i okradał mój rozum z mądrości
ten mój banał

Zakochałam się kiedyś bez sensu
ot, tak sobie, po prostu, naiwnie
brakowało w tym ładu i składu
a myślałam: - jest przecież przeciwnie

Posklejałam tę miłość z widziadeł
z żalu, z bólu, z żądzy, z bezsilności
wbrew logice, na przekór marzeniom
o rycerzu i wielkiej miłości

Przygarnęłam tę miłość banalną
w zakamarkach dziś mieszka mojej duszy
o ripostę się prosi wytartą
a ja czekam, aż serce twe wzruszy


/D.E.O./






















A gdyby tak mogły spełnić się wszystkie Twoje marzenia ?


Na plantacji pojawiają się nowe pomysły :) 

https://pl959671.organiclife.com.pl/register.html

środa, 3 maja 2017

Chociaż maj zimny, to pora na siewy. Wersja robocza...


Odwiedziny
01.05.2017r.

Odwiedziłam dziś swoje oczy. Nie ucieszyły się na mój widok. Straciły gdzieś figlarność i błękit nadziei. Patrzyły smutno przed siebie swym pustym wnętrzem. Nikt tam już nie mieszka, a z każdego kącika wyziera tęsknota i niemoc. Łzom bliżej do oceanu śmierci, niż do zachwytu i wzruszeń.

Nie wypadało mi tam zostać dłużej. Wyszłam nie oglądając się za siebie.

Z nadzieją odwiedziłam więc swoje nozdrza. Lecz czegoż mogłam się spodziewać. Nie opływały w dostatek woni. Zwietrzałe zapachy zmieniających się pór roku snuły się po korytarzach pragnień. Zza zakamarków zaś, falując włoski wyłapywały z powietrza ostatnie drobinki wspomnień.

Nie byłam tam miłym gościem. Wyszłam, pozostawiając za sobą ciężki oddech nocy.

Rzeczywistość nie oszczędziła mi bólu. Zapragnęłam więc odwiedzić swoje usta. Pamiętałam wszak jak smakowała namiętność na twoim ciele i pulsujące pożądliwością karminowe zniecierpliwienie… Lecz i tu spotkało mnie rozczarowanie. Smaki odeszły, zabierając z sobą rozkosz podniebienia. Słodycz zmieszana z goryczą spowszedniała, a język oszukiwany i mamiony, od dawna przestał wierzyć w cudowną moc pragnień i potajemnie szukał rozkoszy w słowie.

Tym razem odeszłam bez słowa, zamykając złotą kłódką kufer minionego czasu. Jutro odwiedzę swoje serce. Ono zawsze z radością wita zbłąkanego wędrowca.


/D.E.O./

niedziela, 19 marca 2017

Żyj w pełni właśnie teraz - Alan Watts

Siedzę z kubkiem gorącej herbaty w ręku, w piecyku ogień oplata ramionami kolejne kłody drewna, a ja gapię się bez sensu przed siebie. Próbuję ambitnie i usilnie pobudzić swoje zwoje mózgowe do działania i kreatywnego myślenia. Czasami mam takie zawieszenie i co mam ze sobą zrobić?
Z każdej strony bombardowana jestem  cudzą myślą i cudzym słowem. Często moje ja, wewnętrznie protestuje, ale na zewnątrz jestem taka, jak zdaniem innych być powinnam.
Małymi krokami próbuję to zmienić. Wiem, że nie będzie to łatwe. pozwoliłam na to, by przez blisko pół wieku manipulowano moim życiem... Często zastanawiałam się, dlaczego nie jestem normalna jak inni, dlaczego nie potrafię cieszyć się tym co dostaję, dlaczego mam wrażenie, że to co akurat się zdarza nie dotyczy mnie, tylko kogoś kogo własnie w tej chwili reprezentuję?




Od jakiegoś czasu, zdarza mi się cofać myślami w czasy mojego dzieciństw. Być może tam znajdę odpowiedź na niektóre z moich pytań.

Tam, na drugi biegnę brzeg…
06.03.2017r.

Tam, na drugi biegnę brzeg...,
gdzie szuwarów odwieczny szept usypia żabi skrzek i wodnika dzieci
gdzie rusałek śpiew strząsa liście z drzew, modrzy rudy łeb kudłaty Yeti

to jest mój świat, dziecięcych lat, świat bajek spod mojej powieki
tam jest mój dom, tam mam swój tron, mój las i moją rzekę

wczoraj wybrałam z mych wonnych snów, ten który śnić nie wypada
na prześcieradłach z płatków bzu siedziała obleśna żaba

i książę przybył do mego snu i miłość co nigdy nie ginie
w leszczyny orzeszek zaklęty czas, słowikiem wyśpiewał me imię

a błękit wciąż tonął i wabiły świt, w nurt rzeki na drugą stronę
słodyczą oczu w kielichy dwa miłością przepełnione

wkoło pachniały wonne bzy i motyl składał wachlarze
w szuwarów kolebki układał wiatr rodzące się roje ważek

gdzieś żabim rechotem rozbrzmiewał świat i płonął od pocałunków
gdy w księcia zmienił się brzydki płaz w nagrodę mych trosk i frasunków

dzisiaj znów staję na brzegu tym, co kusi przygodą i nęci
chcę znaleźć w sobie dziecięcy śmiech – chcę znaleźć siebie w pamięci

bo gdy fantazji pryśnie czar i zamknę na zawsze powieki
niechaj me wiersze pójdą w tan z wiatrem wiejącym znad rzeki

niechaj dziecięcy usłyszą śmiech szuwary co wabią i nęcą
niech Yeti schyli kudłaty łeb nad grobem – nad, o mnie pamięcią

/D.E.O./




niedziela, 15 stycznia 2017

Coś kiedyś musi się zacząć...

Buszując po innych blogach obiecałam sobie, że u mnie czytelnicy, a więc moi słowni przyjaciele, systematycznie będą mogli raczyć się eliksirem słowa. No cóż, na pobożnych chęciach się skończyło. Życie weryfikuje takie postanowienia. Nie pisałam na blogu od bardzo długiego czasu. Jak to zwykle bywa, gdy kończy się stary rok, a zaczyna nowy moją głowę bombarduje ogrom nowych planów i postanowień. Ha ha ha powiecie. Obiecanki cacanki… No cóż, od czegoś trzeba znów zacząć. Postaram się pisać o rożnych sprawach. Nie tylko związanych bezpośrednio ze słowem, ale tym razem chciałabym byśmy się lepiej poznali. Abyście lepiej poznali mnie i mój punkt widzenia na niektóre sytuacje, poznali moje przemyślenia i marzenia. Chciałabym czasami też cofnąć się wstecz. By to co już się wydarzyło w moim świecie nie zostało zapomniane. Od was, moi mili zależeć będzie czy ten blog przetrwa w takiej formie jak teraz, czy będę zmuszona zrobić z niego kilka oddzielnych tematycznie gałęzi. A więc co ma wisieć nie utonie… Do następnego...