środa, 3 maja 2017

Chociaż maj zimny, to pora na siewy. Wersja robocza...


Odwiedziny
01.05.2017r.

Odwiedziłam dziś swoje oczy. Nie ucieszyły się na mój widok. Straciły gdzieś figlarność i błękit nadziei. Patrzyły smutno przed siebie swym pustym wnętrzem. Nikt tam już nie mieszka, a z każdego kącika wyziera tęsknota i niemoc. Łzom bliżej do oceanu śmierci, niż do zachwytu i wzruszeń.

Nie wypadało mi tam zostać dłużej. Wyszłam nie oglądając się za siebie.

Z nadzieją odwiedziłam więc swoje nozdrza. Lecz czegoż mogłam się spodziewać. Nie opływały w dostatek woni. Zwietrzałe zapachy zmieniających się pór roku snuły się po korytarzach pragnień. Zza zakamarków zaś, falując włoski wyłapywały z powietrza ostatnie drobinki wspomnień.

Nie byłam tam miłym gościem. Wyszłam, pozostawiając za sobą ciężki oddech nocy.

Rzeczywistość nie oszczędziła mi bólu. Zapragnęłam więc odwiedzić swoje usta. Pamiętałam wszak jak smakowała namiętność na twoim ciele i pulsujące pożądliwością karminowe zniecierpliwienie… Lecz i tu spotkało mnie rozczarowanie. Smaki odeszły, zabierając z sobą rozkosz podniebienia. Słodycz zmieszana z goryczą spowszedniała, a język oszukiwany i mamiony, od dawna przestał wierzyć w cudowną moc pragnień i potajemnie szukał rozkoszy w słowie.

Tym razem odeszłam bez słowa, zamykając złotą kłódką kufer minionego czasu. Jutro odwiedzę swoje serce. Ono zawsze z radością wita zbłąkanego wędrowca.


/D.E.O./

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, za każde słowne ziarenko, które tu zostawiasz.