środa, 24 kwietnia 2024

Wiersz z cyklu - W moim ogródeczku - Żółta róża

 


***żółta róża***


W niewidzialnym ogrodzie zakwitła

jak pochodnia rozpraszając mroki

niewidzialne wskrzesiła uczucia

motylami zdobiąc żółte loki


Z kropli rosy, z łez szczęścia, być może

czas czarodziej darował jej diadem

zapachniało spełnieniem w ogrodzie

zapachniało domowym obiadem


Niczym słońce wśród gwiezdnego pyłu

ukochała, to co ogniem płonie

ukochała niewidzialną miłość

tuląc płatki w Jego zimne dłonie


On w pieszczocie z jej ust spijał słowa

jak ambrozję aniołowie w Raju

zerwał z krzewu, do kieszeni schował

i odjechał... do innego kraju


Zanim zmrok zapadł w róży ogrodzie

pająk w sieci jej serce zamotał

ćmą się zdały przepiękne motyle

kolcem w serce się wbiła tęsknota


Zwiędły płatki i miłość w kieszeni

niewidzialne zniknęły ogrody

żółta róża to tylko wspomnienie

niepamiętnik miłosnej przygody


D.E.O.

czwartek, 2 listopada 2023

Żar wielkiego miasta




https://pl.freepik.com/autor/pereslavtseva

 

Żar wielkiego miasta


***


Wplatam cię w warkocze rudych włosów

byś był blisko

blisko moich uszu, moich policzków, moich warg

głaszczę kosmyki zdziwieniem przechodniów na ulicy

tym razem nie czuję zażenowania

liście zamiatając chodnik szepczą o naszej tajemnicy

tuż za rogiem są schody do mojego serca

ale ty wolisz słońce w rudych włosach

więc…

żarem wielkiego miasta płoną moje policzki



/D.E.O./

środa, 1 listopada 2023

Skarga

 


Skarga

 

Układam głowę w zagłębieniu dłoni

i myśli tysiące, i drogi końca nie ma

sprawdzam rytm serca, pomyliłam koncert

więc obcym uszom powierzam poemat


***


Z blasku twych oczu utkany kobierzec

którym do szczęścia biegliśmy oboje

ślepi i wierni jak mali żołnierze

los zmiędlił, jak szmatę pokrywając gnojem


Los zakpił z mych uczuć, odbierając wiarę

choć wiara wszystkim, wszystko to za mało?

Puste się stały zaklęcia, pacierze…

W kielichu życia nic, nie pozostało


Czas mówi – odejdź, zostaw te złudzenia

Twój żołnierz martwy, chociaż serce żyje

uwierz na powrót w siłę przeznaczenia

wąż zdrady syczy i w bólach się wije


Choć słońce świeci, ty nie widzisz światła

nie widzisz serca, wyciągniętej dłoni...

ułudą karmisz wciąż swojego diabła

wciąż topisz prawdę w egoizmu toni


Dość twych podszeptów i tak martwa dusza

nie mam już serca, nie mam już natchnienia

Napełnię kielich i w drogę wyruszę

Łzą twarz obmyję, pomimo cierpienia


W kamiennym kręgu z kamienia posłanie

jak w zimną mogiłę przykrytą kamieniem

złożyłam w darze moje miłowanie

mój skarb najdroższy, mą miłość do Ciebie


D.E.O.

czwartek, 8 sierpnia 2019

Kolejny raz?


Kolejny Początek?



                         Kolejny początek. Czy też tak macie? Trudno jest, ale jak to kiedyś powiedziałam, wystarczy postawić stopę na progu. Lato, czas urlopów, marzeń spełnionych i tych nie spełnionych. Podrzuciłam moje wiersze Piotrowi z literackiej pkp-jazdy. Czuję się jak kukułka podrzucająca swoje jajo do cudzego gniazda. Ale choć kocham moje wiersze matczyną miłością, to jednak nie rozwiną skrzydeł, gdy będę je trzymać w zaciszu domowych pieleszy. Jak nauczą się latać? Jak nauczą się żyć w drapieżnym świecie? Wiem, że zrobiłam dobrze. Potrwa to jeszcze jakiś czas, nim będę mogła się pochwalić nową publikacją. Jeszcze nie wiem jak będzie wyglądać i ile mnie będzie kosztować. Ale, postaram się siebie nie zawieść. Słowa są moim pokarmem, lekarstwem i radością. Porzucam moją plantację i powracam na nowo dojrzalsza, odważniejsza i może trochę bardziej szalona...
Wracam do pisania kolejny raz i kolejny raz zawierzając mojej intuicji ubieram świat w moją wrażliwość, inność, a może wcale nie. Może kolejny raz kryję się za pospolitością, bo uważam, że tak jest bezpieczniej.
Jeden z etapów mojego życia jest już prawie, prawie zakończony… Nie mogę jednak czekać, aż ktoś zdecyduje, że to już. Szkoda mi każdego dnia, każdej godziny mojego ziemskiego życia. Mam nadzieję że wytrwam w tym postanowieniu. Bo to co działo się wokół mnie i we mnie przez ostatnie kilka lat odcisnęło piętno na mojej duszy. Ale pewnym zdarzeniom powinniśmy dać możliwość wybrzmienia, rozlania się, rozejścia po kościach. Nawet jak na początku wcale się z nimi nie zgadzamy, to czas potrafi naprawdę zdziałać cuda. Nie powiem, że teraz jest u mnie różowo – cukierkowo, po prostu jest tak jak jest i ja to akceptuję.
Pozdrawiam /D.E.O./

czwartek, 17 sierpnia 2017

Banalne uczucie


Zakochałam się kiedyś bez sensu
tak po prostu, w jesienne południe
jeden dotyk, tembr głosu i uśmiech

Jak ballada się w słowa układał
ten mój banał namiętnie radosny
jeszcze płochy, dziewiczy i prosty

Próbowałam nie myśleć, nie kochać
a on wersy mi w wierszach przestawiał
i okradał mój rozum z mądrości
ten mój banał

Zakochałam się kiedyś bez sensu
ot, tak sobie, po prostu, naiwnie
brakowało w tym ładu i składu
a myślałam: - jest przecież przeciwnie

Posklejałam tę miłość z widziadeł
z żalu, z bólu, z żądzy, z bezsilności
wbrew logice, na przekór marzeniom
o rycerzu i wielkiej miłości

Przygarnęłam tę miłość banalną
w zakamarkach dziś mieszka mojej duszy
o ripostę się prosi wytartą
a ja czekam, aż serce twe wzruszy


/D.E.O./






















A gdyby tak mogły spełnić się wszystkie Twoje marzenia ?


Na plantacji pojawiają się nowe pomysły :) 

https://pl959671.organiclife.com.pl/register.html

środa, 3 maja 2017

Chociaż maj zimny, to pora na siewy. Wersja robocza...


Odwiedziny
01.05.2017r.

Odwiedziłam dziś swoje oczy. Nie ucieszyły się na mój widok. Straciły gdzieś figlarność i błękit nadziei. Patrzyły smutno przed siebie swym pustym wnętrzem. Nikt tam już nie mieszka, a z każdego kącika wyziera tęsknota i niemoc. Łzom bliżej do oceanu śmierci, niż do zachwytu i wzruszeń.

Nie wypadało mi tam zostać dłużej. Wyszłam nie oglądając się za siebie.

Z nadzieją odwiedziłam więc swoje nozdrza. Lecz czegoż mogłam się spodziewać. Nie opływały w dostatek woni. Zwietrzałe zapachy zmieniających się pór roku snuły się po korytarzach pragnień. Zza zakamarków zaś, falując włoski wyłapywały z powietrza ostatnie drobinki wspomnień.

Nie byłam tam miłym gościem. Wyszłam, pozostawiając za sobą ciężki oddech nocy.

Rzeczywistość nie oszczędziła mi bólu. Zapragnęłam więc odwiedzić swoje usta. Pamiętałam wszak jak smakowała namiętność na twoim ciele i pulsujące pożądliwością karminowe zniecierpliwienie… Lecz i tu spotkało mnie rozczarowanie. Smaki odeszły, zabierając z sobą rozkosz podniebienia. Słodycz zmieszana z goryczą spowszedniała, a język oszukiwany i mamiony, od dawna przestał wierzyć w cudowną moc pragnień i potajemnie szukał rozkoszy w słowie.

Tym razem odeszłam bez słowa, zamykając złotą kłódką kufer minionego czasu. Jutro odwiedzę swoje serce. Ono zawsze z radością wita zbłąkanego wędrowca.


/D.E.O./