środa, 6 sierpnia 2014

Ciekawość nadchodzących chwil


Patrzę przez otwarte okno na mój ogród. Słońce wprawdzie już dopadło niebo i wspina się po jego pelerynie, ale mgiełka chmur skutecznie gasi żar, jakim pragnęło nas dzisiaj uraczyć. Wietrzyk również postanowił poflirtować i przyjemną pieszczotą dotyka mej twarzy. Trawnik, którego dywan prowadzi w głąb ogrodu zakwita białym kwiatem koniczyny. Prawdopodobnie to chwast na trawniku, ale mnie się podoba.

Wczoraj do późna ćwiczyliśmy nasze role przed piątkowym występem w Gliwicach. Dlatego dzisiaj pieką mnie oczy i jestem lekko niewyspana. Nasza amatorska grupa teatralno-muzyczna staje się coraz bardziej ambitna.

Zaczyna się dzień, jaki nigdy już się nie wydarzy( jak każdy następny, gdyż nic dwa razy się nie zdarza – nieprawdaż?) Mam wielkie oczekiwania, co do jego przebiegu i z ciekawością czekam na propozycje, jakie mi zaoferuje. Moje plany? Hmmm… Chyba nie chcę zapeszyć, więc na razie nie zdradzę.

Miłego cudownego dnia wszystkim ciekawym nadchodzących chwil.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Sierpień



Wiem, rozbiłam lustro. Wreszcie zrobiło się chłodniej. Upały poprzednich nocy nie dawały mi spać. Wczoraj upór moich oczu penetrował niebo. Płynąłeś "obłocznym" zauroczeniem w nieznanym mi kierunku. Nie nazwałam jeszcze tego uczucia, nie zdefiniowałam uzależnienia, jakie mną włada. Jeszcze nie potrafię odnaleźć siebie w sobie. To już cztery miesiące. Przyglądając się swoim łydkom zapragnęłam owocu tej sytuacji. Rano napoiłam stopy rosą i dobrze mi było. Bólowi żołądka i zdechłym motylkom kazałam iść do diabła. Właśnie zaczął padać deszcz. Na roścież otwierając drzwi wyszłam do ogrodu. Liście jabłoni dzieląc się ze mną swym wodopojem szemrały coś o przemijaniu. Kto jeszcze potrafi ugasić pragnienie nadzieją? Rana na drzewie przypomniała mi o wiosennym cięciu. Krople deszczu rozwieszone na pajęczynie mieniły się okruchami rozbitego lustra. Dzisiejszej nocy znów zasnę otulona bielą sufitu. Miejsce obok wplecie się między moje palce, a westchnienie zanuci poduszce kołysankę. Cztery miesiące samotności czy to już…?

poniedziałek, 7 lipca 2014

Szach i mat
Danuta Ewa Orzeszyna

ktoś powiedział, że z cierpieniem mi do twarzy
że łzę w oku kiedyś zmieni w brylant czas
nie odgadnie cudza dusza moich marzeń
skoro ciebie nie ma, nie ma przecież nas

tak już jest, że więdnie kwiat i słońce gaśnie
blednie świt i dłoni szuka inna dłoń
tak już jest, że chce się mieć znów coś na zawsze
nawet wtedy, gdy utopii wabi toń

spalone wszystkie mosty
splątane wodorosty
syreni śpiew cię w morze woła
a więc płyń
rachunek mógł być prosty
bez pytań, bez riposty
strach sypnął mi pod stopy
gwiezdny pył

ktoś powiedział, że nie warto dłużej czekać
że zranione serce zreperuje czas
życie płynie dalej niczym wierna rzeka
skoro ciebie nie ma, nie ma również nas

więc dlaczego krok przechodnia wzrok mój goni
a w zaułkach obcych cieni wabi ślad
nie odnajdę już swojej dłoni w twojej dłoni
właśnie życie mi krzyknęło szach i mat

spalone wszystkie mosty
splątane wodorosty
syreni śpiew cię w morze woła
a więc płyń
rachunek nie jest prosty
pytania bez riposty
a pod stopami szary pył





niedziela, 6 lipca 2014

Niedzielne przemyślenia


Wierszoklecki stan – wyuczona schizofrenia.
Gdzieś to przeczytałam lub usłyszałam – już nawet nie wiem gdzie –  to właśnie mnie dotknęło. I wcale nie jestem pewna czy aby chcę się z tego wyleczyć. Nie wiem też, czy nie jest to zaraźliwe. Niektórzy biorą szczepionkę i zmykają gdzie pieprz rośnie. Inni zostają. 
A Ty? Kim jesteś?
Mój blog jest jeszcze jałową ziemią - wymagającym ugorem. Więc jeśli chcesz zostań i pomóż mi go uprawiać. Zostań i rozgość się w moim świecie – świecie iluzji i fantazji. Świecie gdzie zdejmuję maskę i idę siać nasiona wyobraźni...





Odkupienie

Danuta Ewa Orzeszyna

A kiedy wzlecę na wyżyny wyższości i skrzydłami zahaczę o boskości trony
czy dane mi będzie wśród świata nicości pieścić portret ludzki w pychę obleczony?
Gdy płomień iskrę w cierpieniu uroni, a kropla opuści wodospadu łono
czy dane mi będzie więcej się nie łudzić i mamić ego wiarą utraconą?

Prastarym bożkom cześć oddając ptaki rozszarpią me truchło w polu porzucone,
zakrwawią złotą pszeniczności karmę - maki ku tarczy słońca odwrócone.
A nocy czeluść karmiąc się ufnością stworzeń, co wiarą mordują swe dzieci
zaślubi nicość z „Urobor” wiecznością zdmuchując świecę, która świętym świeci.

I dane mi będzie na nić przeznaczenia nanizać źrenic obrazu ulotność,
nakarmić ptaki ziarnem odkupienia, człowieczej masce oddać cześć i boskość,
płodnością słowa obsiać snu ugory śnionego jawy słodką obietnicą,
ugiąć kolana i w geście pokory pozwolić tłoczyć krew zwiędłym tętnicom.

Wolność oddając w niewolę natchnienia zaplątanego w przeznaczenia pęta
przekroczę bramę z podniesionym czołem
i…
zapamiętam, byś mógł też pamiętać!


sobota, 5 lipca 2014

Róża od ciebie
Danuta Ewa Orzeszyna

W zadymionej knajpce na dnie życia
diabeł rozpalał serca anielic

Zostawiały skrzydła w szatni
i trzepotem rzęs odganiały
grzesznych myśli niecierpliwość

Na jednym z pustych stolików
leżała róża od ciebie

Nie mogłam przyjść

gdyż poszłam do nieba.

wtorek, 3 czerwca 2014

Na rozdrożu życia



A ja bym się chciała …
Danuta Ewa Orzeszyna

A ja bym się chciała… nie pozbierać!
zatopić się w bólu i móc umierać
i żeby po mnie tylko wiat zaszlochał
ten, co mnie pieścił i potrafił kochać

by resztki wody w dziurawym naczyniu
zwierciadłem obraz koślawy odbiły
a echa jęki klaszcząc pośród liści
ułomność duszy wśród karłów sławiły

tak bardzo bym chciała się nie pozbierać
i być niczyja, móc nie wybierać
nie mieć początku i końca nie mieć
zniknąć bez ślady, opuścić plemię

kaganiec cisnąć w studnię rozkoszy
rozpuścić z wiatrem zbyt długie włosy
Kondorem w niebo wznieść pieśń radości
móc nie pozbierać się w imię miłości

więc jeśli słyszysz daj mi odwagę
niepewność serca zaczaruj nicością
i pozwól bym mogła się nie pozbierać
będąc miłości swej ułomnością



piątek, 21 lutego 2014

Eureka

- Pisarz uczy się pracując -

Od wielu lat szukałam odpowiedniej dla mnie pracy, zawodu który łączyłby pracę z nauką!

Tak bardzo chciałam się uczyć, a tak bardzo w codzienności brakowało mi na to czasu i sprzyjających okoliczności. Aż któregoś dnia, buszując po internecie, odkryłam jedno zdanie, które mnie oświeciło i dało nadzieję, że nareszcie mogę spełnić swoje marzenie – PISARZ UCZY SIĘ PRACUJĄC - 

sobota, 25 stycznia 2014

A ja sobie pozwolę dziś tak troszkę wierszowo. Utworki są mojego autorstwa, więc proszę o wyrozumiałość :) Pachnących wrażeń życzę z okazji nadchodzącej Niedzieli ;)







W pachnącym cieniu oleandrów


W pachnącym cieniu oleandrów
z przeszłością przyszłość spory toczy.
Na przekór wszystkim,
wśród meandrów
próbuję czytać twoje oczy…

Z za rzęsy, niczym iskra złota
słoneczny promień igra z cieniem
WSZYSCY mi mówią – to głupota
a JA im na to….. PRZEZNACZENIE!

Ziarna nadzieją wszechświat krzyczy

karmicznym pyłem karmiąc zmysły
słodkim posmakiem wśród goryczy
próbuję zmyślić nasz czas przyszły

zegarów serca świt zatrzyma
wyrzucę stare kalendarze
zwykle po lecie wraca zima
a co po zimie?   czas pokaże

Z za rzęsy, niczym iskra złota
słoneczny promień igra z cieniem
WSZYSCY mi mówią – to głupota
a JA im na to….. PRZEZNACZENIE!






Poezji królowa


szukaj mnie…

na leśnej polany miłym zaskoczeniu
w białą odziana sukienkę
jaśminowym zapachem
uwodzę tam moich poddanych

zaplątana w świetlne migotania
zza zasłony liści na moje królestwo spoglądam

szukaj mnie…

na polnej ścieżki celu niewiadomym
wietrzną tam jestem królową
pokłon oddają mi zboża
purpurą dla mnie maki płoną

szukaj mnie…

w ruinach starego zamczyska
karetą wspomnień pomykam zaklęta w legendę
w spleśniałych lochach ogień rozpalając
nadzieję niosę zapomnianym słowom

szukaj mnie - tam też jestem królową

szukaj mnie…

w tafli lodu, nim łzą się stanę starego bałwana
rzucę na papier pryzmat wczorajszego światła
zatańczę z promieniem słońca
liżącym nadzieję na zmartwychwstanie

czy jestem królową mój Panie?













wtorek, 21 stycznia 2014

Kobieta - pesymistka też człowiek

Dzisiaj mam, jak to mówią młodzi, DOŁA.
Wszystko jest jakoś nie tak. Męczy mnie brak perspektyw, ciągła niepewność i stres. Budzę się rano z myślą, że może dzisiaj…. I mija kolejny, bezsensowny dzień. 

Wielka tablica z postanowieniami noworocznymi wisi mi przed nosem i wzbudza jeszcze większą frustrację. Kolorowe obrazki poprzyklejane w chwili słabości i nadziei  na lepszy rok uśmiechają się nie moimi ustami. Nad lazurowymi wodami Adriatyku pręży się Beata Tyszkiewicz, gdzieś w głębi Coelho puszcza oko do Koziołka Matołka, wtóruje im Grochola z iskierkami w oczach i bielą zębów jak Hollywoodzka gwiazda. W innym zakątku zakochany amant ściska zachwyconą panienkę( to miała być afirmacja miłości). A tam w samym centrum notatnik i pióro to moja Wena.  Bleee, gdzie w tym wszystkim jestem ja i moje pisanie?

Czy Mapa Marzeń to dobry pomysł na przyszły rok?
Być może nie zaczęła jeszcze działać, gdyż jej nie dokończyłam? ( eureka) 

Więc rada dla tych co mają nadzieję na spełnienie marzeń wskutek wyklejanek: Tu proszę wpisać rady, bo ja nie wiem :)
Mój syn powiedział mi kiedyś że, trzeba mieć CELE -  nie marzenia!

Może w tym coś jest?

sobota, 18 stycznia 2014

Trzecie Oko Anioła ( część ?...)


„…a gdy wybuchnie wulkan nieba lawą promienności budząc twój uśmiech, zaparzę ci kubek kawy i liści jesiennością ozdobię komodę pod oknem…”

X***
Zofia odkłada książkę. Opiera łokcie o blat stołu. Zamyśla się. Zamykając oczy kołysze brodę w zagłębieniu dłoni i widzi jak żółta róża upada pod jej stopy. Słyszy gromkie oklaski i wiwaty widowni. Publiczność wstaje z miejsc, a ona się kłania i kłania i serce jej rośnie i pęcznieje z dumy. Znów ma trzydzieści lat. I nie wie jeszcze, że ta róża…
– Staję się sentymentalna – uśmiecha się do siebie – przydałoby się dorosnąć!
Jest sama, tylko pies Poli leży rozłożony na dywanie i chrapie. Kobieta rozgląda się po nienagannie wysprzątanym pokoju. Ze ściany uśmiecha się do niej baletnica w tanecznej pozie – obraz namalowany przez przyjaciela w czasach, gdy… Zofia zaciska dłoń w pięść i przygryza wargę. Ból, jaki sobie sprawia pozwala nie myśleć. Czując nierówne bicie serca wstaje i otwiera okno. Wychyla się, łapczywie wdychając nasycone wilgocią powietrze. Mdłości ustępują a serce zdaje się uspakajać. Z zarośli za starym młynem nieopodal Odry dolatują do uszu kobiety delikatne trele słowika. Sierpień tego roku był wyjątkowo upalny. Dlatego dolegliwości Zofii powróciły. Kobieta zauważa pod ścianą sąsiedniej kamienicy stadko ptaszków zażywające kąpieli w kopczyku piasku pozostawionym przez robotników po niedawnym remoncie. Bury kot sąsiadów przyczajony za krzakiem czarnego bzu ma nadzieję na łatwy obiad.
 – Jeszcze chwila i będzie jesień – myśli Zofia widząc jak kocisko skrada się zamiatając ogonem pożółkłe liście opadłe ze starej wierzby dzielącej dziedziniec z karłowatym krzakiem bzu.
Od południa niebo zakrywa ciężka granatowa chmura. Słońce jak gdyby nie chcąc ustąpić, maluje chmury różowo-czerwoną poświatą. Ulica pustoszeje. Nieliczni, którzy nie zdążyli schronić się przed deszczem, osłaniają głowy, czym popadnie. Jakaś para młodych ludzi przystaje w bramie. On opierając się o suchy kawałek muru coś jej tłumaczy gestykulując. Ona przez chwilę przysłuchuje się jego wywodom, po czym przysłania mu usta dłonią przerywając jego tyradę. Oboje wybuchają śmiechem.
Zofia widzi jak zakurzony skwer przed kamienicą odzyskuje zieloną barwę, a nad drogą unosi się mgiełka parującej deszczówki. Powietrze nasyca się zapachem mokrej ziemi i gorącego asfaltu. Nareszcie pada.
- Wtedy też było duszno a potem padało - myśli Zofia zamykając okno.
Anna nie lubiła deszczu. Twierdziła, że źle jej robi na cerę i włosy. Że kiedyś wszyscy sparszywiejemy jak te pomidory w polu. I ci, co będą chcieli być normalni, będą musieli żyć w szklarniach chroniąc się przed kwaśnymi deszczami i innymi świństwami.
            Bóg jeden wie, gdzie teraz jest Anna i czy jej cera jest równie delikatna jak była dwadzieścia lat temu?
 Zofia podchodzi do komody, na której rzędem niczym szwadron żołnierzy stoją fotografie. Jedne oprawione są w bogato rzeźbione ramki, inne swą surowością przypominają wiejskie lustra osadzone w bielone drewno a jeszcze inne pozbawione ramy Pola nazywa „antyramami”. Kobieta unosi jedną z nich i wpatrując się w twarz dziewczyny przeciera szybkę rękawem. Z czułością przesuwa palcami po bogatych zdobieniach.
- Gdzie jesteś Aniu?  - Myśli Zofii przywołują siostrę. Ale w odpowiedzi słyszy tylko krople deszczu dudniące o parapet.
 – Jesteście do siebie podobne jak te dwie krople wody.
 Twarz Zofii przybiera blado ziemisty odcień. Bruzdy na czole pogłębiają się i kobieta opiera się o wiekowy mebel by nie stracić równowagi. Odstawia fotografię z namaszczeniem na swoje miejsce.
 – Muszą stać idealnie, bo inaczej Pola będzie się gniewać.

Wspomnienia powracają. Natarczywie zdają się wyglądać z każdego kąta. Na dworze chmury zasłoniły już niebo i w mieszkaniu panuje półmrok. Zofia nie zapala jednak światła. Lubi te wczesno wieczorne chwile. Chwile przeznaczone tylko dla niej. Wyjmuje z etui płytę Edith Piaf i wkłada ją do odtwarzacza .

CDN.

czwartek, 16 stycznia 2014

Dla tych co rano wstają z życzeniami miłego dnia !


                             Mała czarna

Falowałam dla Ciebie
swą głębią
każdego ranka

strzepywałeś
z rzęs swoich
okruchy nocy
moim aromatem

zanurzając we mnie
swego pragnienia
niecierpliwość
sparzyłeś usta

                       pozostałam „ Fusem ”
                             na twoich wargach

                                        ***
                                    nieodgadniony jest los…

                                                          małej czarnej



środa, 15 stycznia 2014

Miltoniowo


Zanim zatęsknicie za prawdziwą wiosną pozwolę sobie podarować wam odrobinę radości z mojego parapetu.

Przedstawiam moją ślicznotkę - Miltonię. Zwykle zakwita na przełomie grudnia i stycznia. Wtedy, jako tło służy jej puszysty śnieg za oknem. Ale tego roku na tle zieleni wygląda równie uroczo.

Zagadką jest dla mnie jej, że tak powiem umaszczenie.

Jej cętki są niewiarygodnie wyraziste, co prowokuje mnie do snucia na jej temat pisarskich fantazji.
Jeszcze nigdy nie pisałam o kwiatach, jako o bohaterach literackich. Może początek roku to czas na takie eksperymenty?

Więc wysiewam na mojej plantacji kwiatowe ziarenko. Ca z niego wyrośnie okaże się w przyszłości.
A może znacie inne roślinki, które poczułyby się dobrze na mojej plantacji?

wtorek, 14 stycznia 2014

Trzecie oko anioła

1***
Przez moment zawahała się. Ale wschodnia ściana galerii zdawała się ją przyciągać. Już w progu wiedziała, w którym kierunku powinna pójść. Zgrabnie omijając nielicznych zwiedzających dotarła do miejsca, gdzie jak się miało później okazać wszystko mogłoby się zacząć. Obraz nie należał do największych i najambitniejszych dzieł autora. Można nawet powiedzieć, że malarz niechętnie go tu umieścił.
 Płótno miało za zadanie zakryć nieestetyczny zaciek na ścianie. A że jego rozmiary odpowiadały żółtawej plamie – pamiątce po powodzi – Piotr za namową teścia i żony wbił w ścianę solidny gwóźdź i „ Droga w głąb siebie” zawisła pomiędzy wijącym się wężem a kroplą rosy wieńczącą odwłok bliżej nieokreślonego owada.
Pola nie miała wątpliwości - coś kazało jej unieść dłoń i dotknąć obraz. Wyczuła ciepło. Najpierw delikatne, biorące początek w koniuszkach palców. Następnie, falując wpijające się w każdy zakamarek jej ciała. Zafascynowana odwróciła głowę. W pobliżu nie było nikogo. Uspokojona świadomością, że nikt jej nie obserwuje zapragnęła tego więcej. I rzeczywiście, postępując krok do przodu, doświadczyła wzmocnienia. Teraz to coś nie tylko buszowało w zakamarkach jej ciała, ale było nią.

 – fantastyczne – szepnęła – niesamowite!

 Czując lekki podmuch na karku odsunęła włosy i rozkoszowała się przyjemnością, jaka w nią wniknęła.Stała tak penetrując palcami powierzchnię obrazu, zachwycając się jego struktura i kunsztem artysty.
 – oczy to wrota duszy córeczko, oczy to wrota duszy! – Głos w jej głowie mobilizował wyobraźnię.

Jak zza światów usłyszała Karinę rozmawiającą z mężczyzną o silnym basowym głosie i kobietę manifestującą swoje wejście zbyt głośnym szczebiotem i dobitnym stukaniem obcasów. Pola pomyślała, że tak stukały obcasy mamy, kiedy to po kłótni z ciotką wyszła z domu, by już nigdy nie wrócić. Ten stukot i niejasno majaczące wspomnienie matki uzmysłowiło jej gdzie się znajduje. Wolno przesunęła dłoń nieco niżej obrazu wyczuwając pod palcami nieokreślonego kształtu wypukłość.
Ktoś przechodząc obok podał jej kieliszek wina. Miało cierpki smak i sprawiło, że uczucie, jakiego doświadczyła przed chwilą znikło. Miała sobie o nim przypomnieć dopiero kilka lat później, kiedy to spacerując ulicami Starego Krakowa natrafiła na podobną galerię.

Ale dzisiaj była wdzięczna swojej przyjaciółce za to, że prawie siłą wyciągnęła ją z domu. Nie zdawała sobie sprawy jak dalece zapomniała o sobie. Jak historia uczucia do Adama zawładnęła jej podświadomością i przyćmiła cele i istotę niej samej.

CDN.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Blogowanie czas zacząć

Stało się!
Rzuciłam ziarenko w ziemię. Nie ma odwrotu, trzeba będzie podlewać. Trzymajcie kciuki za owoce moich pisarskich poczynań. Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i życzę miłej lektury.